czwartek, 8 kwietnia 2010

Pijana miłość

Mężczyzna, który wsiadł do autobusu w okolicach ulicy Płowieckiej, mógł mieć około czterdziestu lat. Ubrany był w wypłowiałą, zieloną kurtkę, czarną czapkę zaciągniętą na uszy i wysokie, wojskowe buty. Gdy chwiejnym krokiem wszedł do środka i złapał się poręczy, zauważyłam, że ma brudne paznokcie i czerwone, zmarznięte dłonie. Zaraz za nim wtoczyła się kobieta. Była bardzo, wręcz nienaturalnie, szczupła. Łydki, odziane w czarne legginsy, przypominały suche gałązki. Rzadkie blond włosy spięła gumką w mysi, cieniutki kucyk. Blada twarz, zmarszczki i podkrążone oczy, nadawały jej nieco upiornego wyglądu. Efekt ten potęgowała wściekle czerwona szminka.
Mężczyzna klapnął na siedzenie i kiwnął zachęcająco ręką. Kobieta usiadła mu na kolanach i objęła go za szyję. Po autobusie rozszedł się odór alkoholu. Ludzie zaczęli się odsuwać, niektórzy dyskretnie i pomału, inni ostentacyjnie i ze wstrętem.
- Jacuś - szepnęła kobieta w ucho mężczyzny - dokąd jedziemy?
- No mówiłem ci, do Staśka.
- Dobrze, kochany. Zapomniałam.
- Gosiuniu moja, nic nie szkodzi. U Staśka się ogrzejemy, na drugą zmianę dzisiaj idzie. Wypijemy coś na rozgrzewkę, pogadamy o starych Polakach... - uśmiechnął się mężczyzna i pogłaskał ją po udzie.
Kobieta przytuliła się mocniej.
- Lubię Staśka... - powiedziała.
- No, no! Aby nie za bardzo!  - Jacuś udawał, że się złości.
Roześmieli się oboje.
- No coś ty! Nie musisz być zazdrosny. Tylko ciebie kocham! - zapewniła Gosia i wpiła się w usta mężczyzny.
Przez chwilę się całowali. Ręka Jacusia błądziła po chudych nóżkach Gosi. Starsza pani w zielonym płaszczu odwróciła się z niesmakiem.
- Jacuś...- zaczęła Gosia gdy już się od siebie oderwali.
- Co, złotko moje?
- A pamiętasz jak mi obiecałeś, że do kina pójdziemy?
- Pewnie, że pójdziemy, kurczaku mój - roześmiał się Jacuś.
- A kiedy?
- No, muszę jakąś kasę mieć i na pewno pójdziemy. Skoro obiecałem to tak będzie, co nie?
- Przecież ci wierzę - odpowiedziała Gosia i znów wtuliła się w swojego ukochanego - Tak tylko pytam..
Jacuś złapał ją za pupę i ścisnął mocno. Zapiszczała i zaczęła się śmiać.
- Uspokój się, wariacie ty! - zawołała.
- Kiedy nie mogę się opanować jak cię widzę!
Znów zaczęli się całować. Tym razem dłużej i bardziej namiętnie. Ręce Jacusia zachłannie badały całe ciało kobiety. Nie protestowała. Gładził ją czule po rzadkich włosach, potem zaczął szeptać do ucha. Mężczyzna z czarną teczką, stojący najbliżej nich, przełknął głośno ślinę i przeszedł na tył autobusu.
- Dobra, zaraz nasz przystanek. Wysiadamy! - zakomenderował nagle Jacuś i zepchnął kobietę z kolan.
- Jacuś...
- No?
- A jutro co będziemy robić? - zapytała Gosia.
- Jak to co? Kochać się!
Oboje się roześmieli. Za chwilę wysiedli z autobusu trzymając się za ręce. Pozostał po nich tylko zapach.
Miłości i alkoholu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz