czwartek, 8 kwietnia 2010

Jedno życie


Mateusz spojrzał niepewnie w dół. Zobaczył, parkujący właśnie, dostawczy samochód z napisem „ zawsze jest pora na dobrego loda". Uśmiechnął się szeroko i usiadł na krawędzi dachu. Poklepał się po kieszeniach w poszukiwaniu papierosów. Wyjął paczkę i drżącymi z zimna palcami wyjął jednego. Przypalił zwykłą, żółtą zapalniczką i zaciągnął się zachłannie. Tkwił tu już kilka godzin. Pomimo kurtki zaczynał powoli odczuwać chłód. Robiło się nie tylko coraz ciemniej ale i zimniej. Silny, przenikliwy wiatr wciskał się bezczelnie pod cienki materiał. Mateusz owinął się szczelniej białym szalikiem i westchnął. Oprócz zimna dokuczała mu też nuda.
- Napiłbym się kawy - powiedział do siebie.
- Samobójca? - usłyszał nagle chrapliwy głos.
Mateusz rozejrzał się dokoła ale nikogo nie zauważył. Specjalnie wybrał niezamieszkany budynek, żeby nikt mu nie przeszkadzał. Prawie tydzień, codziennie wracając z pracy, obserwował tę starą kamienicę na warszawskiej Pradze. Wyglądała na opuszczoną. Wybite okna, brudne drzwi od klatki schodowej i zapuszczony zupełnie trawnik, wyraźnie sugerowały, że od dawna nikt tu nie zagląda. Idealne miejsce na samobójstwo.
- No, pytam się grzecznie! - ponaglił głos.
Mateusz odwrócił się w stronę skąd dochodził dźwięk. Zobaczył jedynie czarnego kota, który siedział na starej skrzynce po piwie i liżąc sobie łapkę, wgapiał się w niego z zainteresowaniem. W pewnym momencie zeskoczył zwinnie i podszedł do człowieka.
- Niemowa jesteś czy jak? - zapytało zwierzę.
- Co jest, kurna? Gadający kot? - wymamrotał Mateusz. Wyrzucił peta  i przetarł oczy. Kot nie zniknął.
- A co się tak dziwisz? - powiedział kot i usiadł obok mężczyzny. Spojrzał w dół na ulicę i wzdrygnął się ze wstrętem.
- Nienawidzę wysokości - dodał.
Przez chwilę obaj milczeli. Pierwszy odezwał się kocur.
- Nazywam się Kazimierz, ale możesz mi mówić Kazik.
- Mateusz - odpowiedział mężczyzna ściskając podaną łapkę.
- Rozumiem, że masz dość życia? I postanowiłeś się zabić skacząc z mojego dachu? - zapytał Kazik.
- No... tak jakby.
- To co cię powstrzymuje? Skacz, bracie, bo się ściemnia! - zaśmiał się kot.
- No zaraz skoczę. Myślisz, że nie? - obraził się Mateusz.
- Ja nic nie myślę. Pytam po prostu. A dlaczego chcesz się zabić?
- Mam swoje powody - oznajmił z wyższością mężczyzna - Nie będę się z nich tłumaczył jakiemuś zapchlonemu kocurowi.
- Pewnie kobitka? - domyślił się Kazik i mrugnął swoim żółto-zielonym okiem.
- Nie mam żony, jeśli o to pytasz - oznajmił chłodno Mateusz.
Kazimierz popatrzył na człowieka krytycznym wzrokiem.
- No, nie dziwię się za bardzo. Nie jesteś zbyt urodziwy, chłopie. Ale kobiety nie patrzą na urodę, wiem co mówię. Musisz jedynie dużo zarabiać.
- Nie zarabiam dużo. A w ogóle to nie twoja sprawa! - zdenerwował się Mateusz - Pilnuj swoich myszy, czy tam czego!
Kot westchnął  i spojrzał na człowieka z politowaniem.
- Myszy? Za dużo bajek się naoglądałeś, stary. No, to powiedz, dlaczego chcesz się zabić?
- Odwal się.
- Przecież nikomu nie powiem - zaśmiał się kot - No sam pomyśl, kto by chciał kota słuchać? A może będzie ci lżej umierać jak się wyspowiadasz. Mogę robić za księdza!
Mateusz nic nie odpowiedział tylko wyciągnął papierosy i przypalił sobie jednego. Zapatrzył się na dachy sąsiednich budynków i ciężko westchnął.
- Chcę się zabić, bo życie mam do dupy - powiedział w końcu.
- To znaczy co? Żony nie masz, wiem. Ale to akurat na plus bym zaliczył - roześmiał się głośno Kazik.
- Głupi jesteś, kocie. Bez kobiety ciężko żyć. Wracam do pustego domu, nikt się nie cieszy, że wróciłem, nikt na mnie nie czeka, rozumiesz?
- To może kota se kup? Świnkę morską? Kurna, rybki chociaż? Będziesz miał kogo głaskać - poradził Kazik rechocząc.
- Takiś mądry? A czułość? Miłość? Seks?
- Faktycznie, to już gorzej. Ciężko mi sobie wyobrazić jak kochasz się z rybką! - Kazik zwijał się ze śmiechu.
- Głupi jesteś i nic nie rozumiesz! - wrzasnął Mateusz.
- A właściwie dlaczego sobie nie znajdziesz żony, skoro to takie ważne dla ciebie?
- Boję się. Co będzie jak źle wybiorę? Jak mi się jakaś jędza trafi?
- To lepiej wcale nie próbować? Lepiej z dachu skoczyć na główkę?
- Czy ty rozumiesz co do ciebie mówię?! Boję się!
- No dobra, już dobra. Opanuj się, człowieku. Na żartach się nie znasz?
- Nie.
- A powiedz... czym się zajmujesz?
- Pracuję w hurtowni. Sprzedaję materiały budowlane i armaturę.
- Znaczy kible?
- Też.
- Sorry, że to powiem, ale gówniana robota - zamyślił się Kazik.
- Przecież wiem! Nie musisz mi mówić.
- A nie możesz zmienić pracy?
- Mógłbym ale tu już pracuję tyle lat. Boję się, czy sobie w nowej poradzę. Nie jestem już najmłodszy, mam trzydzieści cztery lata.
- No faktycznie, stary jesteś jak świat - powiedział Kazik z niesmakiem - To może już się połóż? Jak kostucha przyjdzie po ciebie, to będzie miała mniej roboty.
- Przestań.
- A co robisz w wolnym czasie? W weekendy na przykład?
- Co robię? Nic nie robię. Najczęściej myślę o tym jaki jestem samotny.
- A masz jakieś hobby? Pasje jakieś?
- Piszę opowiadania. Nawet jedno wydawnictwo się mną interesuje, może mi coś wydadzą w końcu?
- Pośmiertnie? - zapytał trzeźwo kot.
- Fakt - zadumał się Mateusz - Jak się zabiję, to nawet nie zobaczę swojego nazwiska w księgarniach...
- Ale z drugiej strony, twoja śmierć może pomóc w promocji książki, wiesz?
- Myślisz? No to w końcu mam się zabijać czy nie?! - zezłościł się mężczyzna.
- A skąd ja mam wiedzieć? - roześmiał się Kazik - Jestem tylko kotem!
Przez chwilę milczeli. W końcu kot wstał, przeciągnął się leniwie i popatrzył na człowieka.
- Dobra, czas na mnie. Trzymaj się! I zdecyduj się wreszcie bo zaraz noc cię zastanie.
- Chciałbym tak jak ty, mieć dziewięć żyć - zamyślił się Mateusz - Miałbym jakiś wybór, możliwości większe, wiedziałbym co robić. Jakby mi się nie udało dokonać czegoś  w jednym życiu to zrobiłbym to w kolejnym i tak dalej. Miałbym czasu więcej, a co za tym idzie, szans na fajne istnienie...na tworzenie...
- Zwariowałeś? Na cholerę ci dziewięć żyć, jak nie umiesz jednego przeżyć? Nie wiesz nawet, co zrobić z niedzielnym popołudniem!
- Masz rację - przyznał cicho Mateusz - Masz cholerną rację...
- Wiem, że mam. To na razie, człowieku! Lecę! - powiedział Kazik.
- Ja też lecę - odpowiedział Mateusz.
I skoczył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz