wtorek, 22 lutego 2011

czuja mam...


     Zaczęło się w nocy. Śniąc o potworach z kosmosu i o czarnoskórych kochankach ( standardowe moje sny, nie ma w tym nic dziwnego) ni z tego, ni z owego, nagle zerwałam się z łóżka i pobiegłam do pokoju Młodego. Niby spał spokojnie; ręce rozrzucone, oczy zamknięte, oddycha miarowo – nic, tylko wracać pod kołdrę. Ale coś mi mówiło, żeby zostać. I nagle Młody się przechylił oraz wdzięcznie puścił pawia na dywan  w samochodziki. Już pomijam nocne sprzątanie, ale skąd ja wiedziałam, że coś się wydarzy? Znaczy nie wiedziałam CO, ale miałam tzw. „czuja”, który kazał mi zerwać się z łóżka punkt czwarta nad ranem.
     W drodze do pracy wszystko było jak zawsze. Przystanek, zmarznięty nos, ukradkowe spojrzenia spod wełnianych czapek. Autobus prawie pusty, bo to już pora przedpołudniowa bardziej, niż poranna. Mnóstwo wolnych siedzeń, miedzy innymi moje ulubione, przodem do kierunku jazdy, po prawej stronie, zaraz na początku pojazdu. Zawsze tam siadam. Zawsze, ale nie dziś. Coś mi kazało iść dalej i usiąść na końcu. Na kolejnym przystanku wsiadł mocno zalkoholizowany mężczyzna. Brudny, śmierdzący, z plamami moczu na spodniach i słaniający się na nogach. Czy będziecie zdziwieni jeśli powiem, że wywalił się prosto na to „moje” siedzenie? Gdyby nie „czuj” miałabym go na swoich kolanach, głaskałabym go czule po tłustych włosach, wąchałabym aromaty przepoconego swetra… Stop! Wyobraźnia mnie kiedyś zabije. W każdym razie znów zadziałał „czuj” i uniknęłam tych niesamowitych atrakcji.
     W pracy Ruda zapytała, czy pijemy kawkę. Głupie pytanie, w dodatku retoryczne, więc tylko coś tam burknęłam, a Ruda pstryknęła czajnik.
- Wiesz, dzwonił pan Kowalski – powiedziała nasypując kawy do filiżanek.
- Ten pan Kowalski?
- Ten sam. Przyjdzie po południu.
Pan Kowalski jest naszym stałym prawie-klientem. Prawie, bo zawsze przychodzi tylko po to, żeby o wszystko wypytać. O cennik, o proces technologiczny, o powłoki, o zdrowie nasze i naszych dzieci i tak dalej. Jeszcze nigdy nic u nas nie zamówił, ale jako klient jest wierniejszy niż pies. Próbowałam sobie przypomnieć ile czasu się znamy i wyszło mi, że ze dwa lata.
- Dzisiaj zamówi, zobaczysz – rzuciłam od niechcenia.
- Taaa, wizje miałaś? – prychnęła Ruda.
- Zakładamy się?
- Możemy – zgodziła się szybko. – O to co zawsze?
- No.
- Stoi!
Nie będę wam pisać o co się zwykle zakładamy, żeby sobie reputacji do końca nie zepsuć. Jednakże faktem jest, że pan Kowalski przed chwilą przybył, złożył solidne zamówienie i jeszcze teraz go widzę z okna, jak stoi przy swoim samochodzie i rozanielony macha nam ręką. Wyraz twarzy Rudej powinnam pewnie litościwie przemilczeć, ale wredna jestem przecież, więc wam powiem, że oskarżyła mnie o konszachty z diabłem i właśnie siedzi przy swoim biurku i łypie na mnie wściekle.

A ja se tak myślę… czy ten „czuj” nie mógłby się objawiać wtedy, kiedy kumulacja w Lotto jest? Albo kiedy poznaję mężczyznę i wydaje mi się, że to właśnie TEN jedyny?
Jeśli ktoś wie, jak wywołać i oswoić „czuja”, proszę o kontakt mailowy.
Podzielę się.
Ale tylko kasą ;))



Źródło zdjęcia w sieci 



 

9 komentarzy:

  1. Czuj, czuj, czuwaj - typowe, harcerskie pozdrowienie. Nie jestem pewien, ale właśnie może harcerze wiedzą jak oswoić "czuja". Co prawda nie jestem tego pewien, ale jestem za to pewien, że całkiem dobrze idzie harcerzom z "finkami". Więc może się dobrze by było spytać o owego "czuja" jakiegoś druha, albo chociaż harcmistrza? Pozdrawiam i dziubelek :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Loco, jeśli ja, starsza już przecież pani, napadnę teraz na harcerzy i zacznę ich o czuja wypytywać, to mnie w końcu zamkną za molestowanie ;))
    Czuj, czuj, czuwaj!
    ...i dziubelek ;* :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooooo Kochana! Co to, to nie! Nie ma mowy! To znaczy nie, że się nie podzielę, ale, że nic Ci nie podpowie, kiedy facet będzie nie ten, bo to już u siebie szczegółowo omawiałam. To chemia. Zamroczenie, zidiocenie, mózg podłączony do aparatury, a przynajmniej ta część odpowiedzialna za przeczucia i myślenie, generuje nudną linię ciągłą. Więc nawet nadziei sobie nie rób. Co do lotto, to niestety, nie trafiam nawet jedynki, więc...nie pomogę...:(
    PS Pozdrawiam najserdeczniej jak umiem, bo sprawiłaś, że się Z DOŁA uśmiechnęłam...

    OdpowiedzUsuń
  4. Miss - no to mnie pocieszyłaś z tą linią ciągłą :)) Ale faktycznie, coś w tym jest.
    p.s. cieszę się baaardzo i polecam na przyszłość ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ty się ciesz,że go masz, bo zobacz ile nieszczęść by Cię mogło spotkać, gdybyś tego czuja nie miała;-)
    A za dużo też wymagać nie możesz, gdyż "czuj", jak sama nazwa wskazuje, jest rodzaju męskiego, a ten rodzaj drażliwy jest i gotów się obrazić gdy za dużo będziesz od niego wymagać i sobie pójdzie.
    Czuj duch więc;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Akularku, no właśnie kapryśny jak nie wiem co, przychodzi kiedy chce, pomaga w czym chce, odchodzi kiedy najbardziej potrzebny... Faktycznie, może się kojarzyć ;))
    Czuj duch!



    Star - no mam, mam i korzystam ;))

    OdpowiedzUsuń
  7. Bo może Czuj ma czuja w kwestii facetów i dlatego nie podpowiada? :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Aga, no może, może ;)) To by wiele wyjaśniało ;)))

    OdpowiedzUsuń