wtorek, 16 listopada 2010

śniegowy bałwan




Ostatnio mało tu bywam, ale niech mnie usprawiedliwi fakt, że pracy dużo, czasu niewiele, doba tylko dwadzieścia cztery godziny i tak dalej. Znacie to przecież. I pewnie dalej bym siedziała cicho, gdyby nie pewne wydarzenie…

Od rana bolała mnie głowa. Może to nie jest najważniejszy fakt tej historii, ale już spieszę wyjaśnić, że jak cokolwiek mnie boli to jestem zła. Nie tylko rozdrażniona, ale normalnie wściekła. Zwykle muszę sobie radzić ze wszystkimi „życiowymi kłodami”, kłopotami i tak dalej i sobie radzę doskonale. Natomiast kiedy ja, lub ktoś z rodziny choruje, czuję się bezradna jak dziecko i w tej bezradności zaczynam się gotować.
Siedziałam w pracy i obmyślałam plan ucięcia sobie głowy, kiedy zadzwonił telefon. Dźwięk dzwonka, zwykle tylko świergolący nieśmiało, tym razem brzmiał jakby stado oszalałych doboszy waliło w bębny. Niechętnie sięgnęłam po słuchawkę.
- Czy ja się dobrze dodzwoniłem? – wysapał Głos, zupełnie ignorując fakt, że się przedstawiłam. Z imienia, nazwiska i firmy.
- To zależy. A do mnie pan dzwoni? – zapytałam.
- No przecież, że do pani – zniecierpliwił się lekko.
- No to chyba dobrze. Dzień dobry.
- Dzień dobry, moje nazwisko Iksiński. Chciałbym się umówić na godzinę drugą.
- Oczywiście, zapraszam – odpowiedziałam.
- Ale zapisała pani? Iksiński. I jak Irena.
- Tak, zapisałam. Zapraszamy.
- Ale na drugą? Bo ja później mam wizytę u kardiologa. Musi być na drugą, bo nie zdążę…
- Tak jest. Zapisane. Na drugą, po południu – zaczęłam się rozpędzać. – Konkretnie na czternastą. Dzisiaj. Szesnastego listopada. Roku bieżącego!
- To będę! –  pan Iksiński ucieszył się wyraźnie.
- To czekam! – zawtórowałam równie radośnie i z ulgą odłożyłam słuchawkę.
Do czternastej przestała mnie boleć głowa. I może to byłby całkiem udany dzień mimo wszystko, gdyby nie to, że punkt czternasta przybył do mnie pan Iksiński we własnej osobie. Prezentował się nadzwyczaj dostojnie. Siwy, elegancko ubrany starszy pan z aktówką pod pachą. Z gracją ściągnął rękawiczki, odłożył na bok i zasiadł  na wskazanym przeze mnie miejscu. Przysiadłam po drugiej stronie biurka. Pan Iksiński wyciągnął dokumenty i spojrzał wyczekująco.
- A to pani będzie mnie obsługiwać? – zapytał.
- Owszem.
- A pani nie za młoda?
- Zapewniam, że mam wszelkie kwalifikacje, żeby pana obsłużyć.
- No dobrze – zgodził się łaskawie i w skrócie przedstawił sprawę z którą przyszedł.
Sprawa okazała się prosta jak gra w chińczyka. Po dziesięciu minutach doszliśmy do wspólnych wniosków, pan Iksiński złożył zamówienie, ja przyjęłam zaliczkę i nastąpiło ogólne rozluźnienie atmosfery. Mój klient poprawił się na krześle i rozpoczął miłą pogawędkę o pogodzie. No świetnie, możemy pogawędzić. Wymieniliśmy kilka uwag o tegorocznych powodziach, oraz o tym, że zima ma być wyjątkowo mroźna. Tematy, wydawać by się mogło, bezpieczne. A jednak…
- Ale wie pani, że jak śnieg duży spadnie, to znów będą korki? Rząd sobie na pewno nie poradzi!
- Rząd? Ze śniegiem? – nie załapałam związku.
- No pewnie! To nieroby są. Siedzą tylko i kawkę piją, i w nosie mają nas, mieszkańców Warszawy. A to przecież stolica! Wizytówka!
- Chyba wszędzie śnieg pada tak samo – wtrąciłam nieśmiało- Raczej nie patrzy, czy spadnie na stolicę, czy na dworzec kolejowy w Grójcu?
Staruszek wbił we mnie morderczy wzrok. Zrobiło mi się zimno, jakby już ten śnieg mi za kołnierz wleciał.
- Przez takie myślenie nie ma od dawna żadnych zmian na lepsze – wycedził. – Bo skoro pada to ma leżeć, tak? A ludzie mają chodzić i nogi sobie łamać, tak?!
- Ale…
- Żadne ale! To wszystko wina rządu!
Postanowiłam odpuścić. Wielokrotnie już miałam do czynienia z wariatami i nauczona doświadczeniem postanowiłam się miło uśmiechać. Ewentualnie przytakiwać od czasu do czasu. Może staruszek musi się „wygadać”? No trzeba zrozumieć człowieka…
- A pani na kogo będzie głosować w wyborach na prezydenta Warszawy? – zapytał nagle.
- Yyy, nie wiem jeszcze.
- No tak, mogłem się spodziewać. Na komuchów pewnie! – wrzasnął.
- Yyy…
- Albo gorzej! Na tego rudego nieudacznika!
- Ale on chyba nie kandyduje? On premierem jest, o ile mi wiadomo? – zdziwiłam się.
- To jest wszystko jedna klika! Banda! Granda! Rozbój w biały dzień! – pan Iksiński już cały rozgorączkowany mielił w dłoniach swoje rękawiczki i podrygiwał na krześle.
- Niech się pan nie denerwuje…
- A pani niech mnie nie poucza! I w ogóle to chciałem zrezygnować z zamówienia, o!
- Oczywiście, jak pan sobie życzy – Oczy już miałam chyba jak spodeczki deserowe.
- I proszę o zwrot zaliczki. I w ogóle to się spieszę!
- No wiem. Do kardiologa – podsunęłam usłużnie.
- Właśnie! Ja się przez to wszystko wykończę! I to też będzie wina rządu!

A ja głupia myślałam, że głowa mnie boli, bo ciśnienie niskie.
Ale teraz już wszystko jasne…


9 komentarzy:

  1. No cóż, ręce i buty opadają :-(((

    OdpowiedzUsuń
  2. Ze też nie wiedziałaś??? Że to wszystko wina rządu, Twój ból głowy również!!!
    No i teraz już wiem kto winien mojej grypie jest;-)))

    OdpowiedzUsuń
  3. fire - mi to nawet inne części ciała i garderoby opadły :))

    Akularku - no nie wiedziałam :) ale sie dowiedziałam i już będę pamiętać! :))

    OdpowiedzUsuń
  4. :))) o rany, grunt to zachować spokój. Widziałam ostatnio demota, Omena prezentuje pogodę, a tam deszcz, wiatr i zimno. I podpis: Patrząc na jutrzejszą pogodę nietrudno oprzeć się wrażeniu, ze Kaczyński to jednak ch.., czy coś w tym stylu :))) Rudego też można sobie podstawić.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aga ;)) spokoju i opanowania mi na szczęście nie brakuje ;) Zazwyczaj nie dyskutuję z klientami na tematy polityczne ani religijne, ale tutaj mnie lisek podszedł pogodą ;))
    A pod ch... niech se tam każdy podstawia kogo chce ;)) W końcu wolny kraj, tak? ;) Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  6. a pewnie, że wina rządu! a co! i że wybory, to też wina rządu, i że po wyborach, to też wina rządu. a co! jak się pchają do polityki to niech mają, że ich wina. a co!
    gwieździste łapaj;)
    a co!

    OdpowiedzUsuń
  7. Between ;)))) się uśmiecham... a co! ;)))

    OdpowiedzUsuń
  8. A witam po przerwie ;-).
    Pani Pozytywka nadal, widzę, w formie :-).

    OdpowiedzUsuń
  9. Ene ;) Miło Cię widzieć ... po przerwie ;))

    OdpowiedzUsuń