wtorek, 23 listopada 2010

Kogucik i kurki



Był piękny słoneczny poranek. Wszystkie zwierzęta z gospodarstwa, niecierpliwie czekały na pojawienie się pana Daniela. Wiadomo, przyjdzie człowiek to da  pić, wyprowadzi na łąkę, a czasem nawet poklepie po bolącym boku. Siedemnaście dorodnych krów, rasy autorce nieznanej, przeciągało leniwie stare gnaty w oborze.
- Ty, słyszysz to? – zapytała jedna z nich, Anielka,  koleżankę stojącą najbliżej.
- Co mam słyszeć? – ziewnęła Mućka.
- Kogutowi chyba znów odpierdziela…
- A faktycznie, dziób wydziera od samego rana – Mućka nastawiła zakolczykowane ucho.
Rzeczywiście. Z kurnika słuchać było ogólną wrzawę, oraz trzepot skrzydeł. Ponad ten harmider wybijał się donośny głos Pana i Władcy. Zaciekawione przyjaciółki podeszły do okna obory.
- Wynochaaa! – wrzasnął Kogut i z kopa wywalił drzwiczki kurnika. – Nie zniosę żadnego nieposłuszeństwa! Co to ma być za samowolka, ja się pytam?! Kto tu, kurka pieczona, rządzi? Ja czy wy?!
- Miało być inaczej – wrzasnęła w jego stronę Brązowa Kura, wykopana zaraz po drzwiczkach – Mieliśmy razem tworzyć kurnik! Dla dobra człowieka, o! Żeby jajek miał dużo! I forsy za jajka!
Więcej nie zdążyła wygdakać, gdyż na głowę jej spadła kolejna wykopana. Tym razem Żółta Kurka. Podniosły się obie i oburzone zaczęły otrzepywać pióra z piachu.
- Skandal! – zapiszczała Żółta. – Ja tyle dla niego zrobiłam! Byłam na każde jego żądanie, głaskałam po grzebieniu kiedy chciał, znosiłam mu robaki najlepsze! Od dzioba własnego sobie odejmowałam, żeby tylko on miał! I taka wdzięczność?!
- W dupie was mam, moje panie – powiedział, jak zwykle kulturalnie, Kogut i zamknął drzwi kurnika.
- W dupie? – zachłysnęła się Żółta Kurka i padła zemdlona na ziemię.
- No i co my teraz zrobimy? – zamyśliła się Brązowa Kurka.
- Nie wiem – zaszlochała Żółta, kiedy już trochę doszła do siebie. – Nie wyobrażam sobie życia bez Koguta… przyjdzie nam zginąć w rosole bez niego! Cóż my jesteśmy warte, bez męskiego skrzydła?
- Co ty bredzisz, na rany koguta?! O, przepraszam, wymsknęło mi się. Jak to sobie nie poradzimy? Oczywiście, że sobie poradzimy! I to jak!
- Tak myślisz? – Żółta otarła łzę skrzydełkiem i popatrzyła na koleżankę z nadzieją.
- Daj mi się chwilę zastanowić – powiedziała Brązowa. – Już ja coś wymyślę!
Przez chwilę obie szeptały tajemniczo. Oczy im się zwęziły, a na dziobach pojawił się lekki uśmieszek. Po piętnastu minutach narady, przybiły sobie „piątkę” prawym skrzydłem i przystąpiły do działania.
Brązowa Kurka wyszperała w garażu pana Daniela starą szmatę, kiedyś w kolorze białym, obecnie nieokreślonym. Zawiązała ją na badylku i tak uzbrojona podeszła do tylnej części kurnika. Zamachała energicznie. W małym okienku pojawił się wystraszony łepek Czerwonej Kurki.
- Czego tu machasz? – syknęła.
- Widziałaś jak nas Kogut potraktował?
- Widziałam. Zasłużyłyście sobie – ziewnęła z wyższością Czerwona. – Kura jest od tego, żeby jajka znosić, tak czy nie? I słuchać ma Koguta bezwzględnie. Jeszcze moja świętej pamięci babcia mnie tego uczyła.
- Czasy się zmieniły, Czerwona, nie musi być tak jak on chce.
- Nie?
- Ej, Czerwona, kiedy ostatnio cię Kogut pogłaskał? Kiedy pochwalił za wykonanie jajkowego planu ponad normę? – wyszeptała konspiracyjnie Brązowa.
- Porąbało cię? Co to za pytanie? Jasne, że nigdy – zdziwiła się Czerwona.
- A seks? Jesteś zadowolona? Znasz go przecież… po wszystkim odwraca się kuprem i zasypia. Czy tak powinna wyglądać współpraca? Nie czujesz, że on cię wykorzystuje?
- No może… - zamyśliła się Czerwona.
- A ziarenka? Wiesz, że on zgarnia dla siebie wszystko.  I najtłustsze robale wyżera.
- No wiem, wiem. Już schudłam siedemnaście deko…
- Słuchaj, my tu z Żółtą tworzymy nowy kurnik. Powiedz reszcie – wyszeptała Brązowa.
- A koguta macie?
- Znajdzie się, tylko musi być nas dużo, kumasz?
- Kumam.
- No. To do roboty! Musisz wszystkim powiedzieć.Wychodźcie powoli, pojedynczo, albo najwyżej dwójkami, żeby się nie zorientował za szybko, że to zaplanowana akcja.
- Dobra! – powiedziała Czerwona i schowała łepek.
Nie minęło pół godziny jak zaczęły z kurnika wychodzić kury. Powolutku, dostojnym kroczkiem, dziobiąc tu i ówdzie, wymaszerowały na podwórko. Kiedy już wszystkie były na zewnątrz i stały w równym rzędzie,  pojawił się też zaniepokojony Kogut.
- Co jest, kurka? – zapytał. – Spacerniak se urządziłyście? A jajka to ja mam znosić?!
- Przede wszystkim to grzeczniej, proszę – wystąpiła przed szereg Brązowa. – To jest bunt!
- Bunt- srunt! – syknął ze złością. – Wracać mi do kurnika, ale już!
Nikt się nie poruszył. Kury stały spokojnie, patrząc z politowaniem na miotającego się Koguta.
- Wy jesteście jakieś nienormalne! Zginiecie beze mnie! Jak chcecie żyć i funkcjonować samodzielnie?! Kto wam powie co czarne, a co białe, ślepaki?! A żeby was tak piorun jasny…!
Żółta Kurka wyszła przed swoje towarzyszki. Zachwiała się lekko, ale wreszcie stanęła pewnie i popatrzyła z satysfakcją na Koguta. Odchrząknęła i oznajmiła uroczyście:
- Mamy cię w dupie, drogi panie.
Koguta zatkało. Z niedowierzaniem wpatrywał się w zaciśnięte dzioby, które tyle razy wygłaszały pochwalne mowy na jego cześć.  
- Jaja… normalnie jaja – wyszeptał.
- Zapomnij – ziewnęła Brązowa.




12 komentarzy:

  1. Pozytywko....to się do gazety, na główna stronę nadaje! Takiej "polityki" na przykład. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aga, no polityka i bajeczki rzeczywiście mają dużo wspólnego ;) Buziak! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak się baby zbiorą do kupy, to nawet największy kozak nie poradzi;-)))
    I odwrotnie kurna(!) też niestety;-((((
    Oraz się uśmiałam do łez;-)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Akularku, na baby nie ma rady ;) Oraz cieszę się niezmiernie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaja, normalne jaja, kurka wodna ;-)))Obśmiałam się po pachy.I baby rządzą!Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kontrolerko - cieszy mnie to bardzo ;) Śmiech to zdrowie! Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Uśmiałam się jak norka hehhehehhe dziekuje :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudna metafora męskiego szowinizmu :)
    Widzę, że znów odżyłaś, bardzo się cieszę!
    pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Iw, no chyba można tak powiedzieć ;) Zobaczymy na jak długo hehe ;)) Buziak!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ło Matko jedyna :-). Więcej się pisać boję... :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Ene - nie bój się, no coś Ty ;))

    OdpowiedzUsuń