czwartek, 23 września 2010

Fachowcy


Na fali rozpierającej mnie energii, postanowiłam zmienić oświetlenie w pracy. Wcześniej się teraz ciemno robi i jakoś mi tak było popołudniami ponuro. Zakupiłam przedwczoraj dwie lampy przepięknej urody, które fachowo nazywają się „ zwisy poczwórne”. No trudno, jak zwał tak zwał, ważne, żeby mi światło cieplutkie dawały 
Kiedy już miałam zwisy w ręku ( tak, zdaję sobie sprawę jak to brzmi) zaczęłam szukać elektryka, który by mi to ustrojstwo zawiesił. I pomimo, że o sufit chodziło, w tym miejscu zaczęły się schody. Znalazłam sobie usługi elektryczne w necie, firma nawet niedaleko mnie, myślę sobie, szybciutko przyjadą, zwisy zawieszą, tanio wezmą.
 Dzwonię.
- Dzień dobry, pan elektryk?
- Ta.
- Świetnie, ja w takiej sprawie… – zaświergotałam, po czym wyłożyłam w skrócie w czym rzecz.
- Się zrobi – pan Elektryk entuzjazmem nie tryskał, ale co mi tam do cudzego tryskania, tak?
- Super, bo ja tak sobie pomyślałam, że może dzisiaj by się udało?
- Eee, pani. Co pani?
- Ale w jakim sensie, że co ja? – zdziwiłam się lekko.
- Toż już prawie „łykend” jest.
- Tak? – zdziwiłam się  trochę mocniej. – Przecież dopiero czwartek…
- No mówię.
- Aha.
Ja może jestem nienormalna, ale zawsze mi się wydawało, że tydzień pracujący ma więcej dni, niż od poniedziałku do środy. No ale nic to. Człowiek uczy się przez całe życie, to co ja się czepiam weekendów. Pięknie podziękowałam panu Elektrykowi za poświęcone mi bezcenne minuty, po czym wybrałam numer do innego. Fachowca. A co! Zdrowa konkurencja na rynku pracy jest? Jest! Nie muszę się od razu na pierwszego decydować. Coś jak z mężem.
Dzwonię.
- Usługi elektryczne, Roman Iksiński. Słucham.
- Dzień dobry, czy pan dzisiaj pracuje?
- Proszę? – no miał prawo się zdziwić, wiem. Ale ja miałam prawo się upewnić.
- Czy pracuje pan dzisiaj?! – huknęłam.
- Owszem.
- A w tej chwili? Ma pan robotę? Czy może pan się podjąć zawieszenia dwóch lampeczek?
- Lampeczki to są na choince, droga pani. O jakie oświetlenie chodzi? – zapytał fachowo.
Powiem wam, że się ucieszyłam jak mój syn na widok resoraka. Uwielbiam konkretnych ludzi. No to mu opowiedziałam o tych zwisach poczwórnych, o rodzaju żarówek jakie sobie wymyśliłam i tak dalej.
- A wysoko tam jest? Drabina potrzebna, czy z krzesła sięgnie? – dopytywał.
No i mnie zastrzelił. Poleciałam biegiem do pracowni, z telefonem przy uchu stanęłam przy ścianie, wypięłam pierś i na wdechu powiedziałam:
- Ja mam metr sześćdziesiąt. To tak będzie… ze dwa razy ja. Może trochę mniej.
- To nie mam takiej drabiny.
Powietrze zeszło ze mnie jak z przekłutego balonika. A żeby cię do końca życia prąd zamiast żony pieścił! Ale nic to. Ja się tak łatwo nie poddaję, o nie! Wyszukałam sobie Elektryka numer trzy.
Dzwonię.
Nie odbiera.
Dzwonię znów.
Odbiera i dyszy.
- Ha…halo?
- Przeszkodziłam w czymś? – zapytałam, czując, że tak. Zarumieniłam się automatycznie, gdyż dobrze wychowana jestem i przeszkadzać nie lubię.
- Nie, nie, nie… - wysapał. Prawie jak yes, yes, yes naszego Kazia eM.
- Bo ja mogę później zadzwonić, jakby coś…
- Słucham. O co chodzi? – słyszałam prawie, jak zgrzyta zębiskami. No, ale sam chciał. Opowiedziałam całą historię, czując, że nawet jeśli ma drabinę to pewnie nie ma czasu. Lub odwrotnie. A jeśli ma jedno i drugie, to i tak nic z tego nie będzie. Dopóki nie skończy… yyy…uprzednio rozgrzebanej roboty.
-  I że niby dzisiaj, tak? – zapytał, jak zamilkłam.
- Ano. Miło by było. Jeśli to nie kłopot.
- Ale to za godzinkę, dobrze? Może tak być?
- Pewnie! – ucieszyłam się. – Nawet za dwie!

Zwisy elegancko zwisają, ja siedzę wygodnie i piję kawkę popołudniową. I tak sobie myślę, że Prawdziwy Fachowiec dokończy jedno i bierze się za drugie. A co najlepsze,  jedno mu w drugim wcale nie przeszkadza.
I jeszcze drabinę ma. O!




13 komentarzy:

  1. nic tylko pogratulować że tak bezboleśnie poszło, ja mam zgoła inne doświadczenia z fachowcami :-(
    zwis męski w ręku mówisz hmmmmm fajnie :-) no co pomarzyć nie można;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. A reszta niech ma łykend o chlebie i wodzie. Cudnie napisane :))))

    OdpowiedzUsuń
  3. No i pięknie! Dobrze, że trafiłaś już za trzecim razem. Ja od dwóch lat szukam fachowca od tarasów i wróciłam do pierwszego, drogiego, ale konkretnego, z którym przynajmniej można się umówić.
    Wszyscy narzekają na bezrobocie, ale żeby coś zrobić za tę kasę, to najczęściej za duże wymagania.
    Fajnie jest powiesić lampki :)
    Mnie w tym roku powiesił nową lampkę centralnie chłopak mojej Córy przy jej współudziale. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Profesjonalistę po tym poznać idzie jak kończy nie jak zaczyna. Szczególnie fachmanów maści wszelakiej od robót budowlano-wykończeniowych. Co do elektryków to powiedzieć mogę tylko tyle, że w tej robocie częste obcowanie z wysokim napięciem jest bardzo szkodliwe. Stąd też niektórzy są mocno kopnięci - tak dosłownie jak w przenośni.

    OdpowiedzUsuń
  5. fire woman- ja nie wiem gdzie Ty się tam MĘSKICH zwisów w ręku dopatrzyłaś ;))) ale ok ;))

    Aga - o chlebie i wódzie, prędzej ;)) dzięki ;*

    Iwuś - Ja też wolę zapłacic odrobinę więcej, ale miec pewnośc, że jestem normalnie (!) i fachowo traktowana. A z tym bezrobociem to racja, przekonuję sie o tym czytając między innymi u Ciebie, ale i u innych. Tragedia jakaś.

    OdpowiedzUsuń
  6. Loco - dobrze powiedziane ;)) buziak! ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozbestwiliśmy się. Ot co. Kiedyś, jak wolna sobota była raz na pól roku, to nikt nie myślał od środy o łikendzie;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nivejko, też prawda. Rozbestwione towarzystwo na maksa. I jeszcze teraz Trzech Króli, później Matki Boskiej Niebieskiej, następnie Diamentowej, czy jakiejś tam.
    A jak zwisami trzeba się zając, to nie ma komu :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudna historyjka. Ostatni fachowiec autentycznie mnie rozczulił :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Elu, we mnie emocje wzbudzali wszyscy trzej. A, że różne...
    ;)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Czyli co? Sprawdza się stare powiedzenie pszczół, do trzech razy sztuka;-)))

    OdpowiedzUsuń
  12. Ani chybi, musiałaś jakiegoś z Anglii ściągnąć, bo tam właśnie wszyscy fachowcy w Polski wyjechali. Musi, ze i dobry fachowiec, bo tak szybko to tylko własnym transportem mógł się uwinąć;)
    Buziak :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Akularku, gdyby ten Trzeci się nie podjął... to chyba bym ze zwisami w ręku pozostała juz na zawsze ;)) Okropnośc, nie sądzisz? ;)))

    Betweenko - ja tam nikomu w paszport nie zaglądam ;) Ważne, że szybciutko i bez marudzenia. I blisko miał, to się uwinął ;)

    OdpowiedzUsuń