niedziela, 5 września 2010

co mnie nie zabije...



Dopadła mnie. Ukrywałam się około roku, do pracy chodziłam kanałami, unikałam skupisk ludzi i tak dalej. W swojej naiwności myślałam, że skoro jestem ostrożna, prawie niewidzialna, to i bezpieczna. No cóż. Myliłam się. Ten wredziuch mnie w końcu wypatrzył, zatarł rączki, zmrużył swoje świńskie, cwaniakowate oczka i pocałował w sam czubek nosa.

Na efekty nie trzeba było długo czekać. W czwartek klientka powiedziała do mnie:
- Marnie pani wygląda, pani Kasiu…
Bezczelność ludzka nie zna granic, pomyślałam. Fakt, może się nie umalowałam. Ale przecież nie zawsze się maluję i jakoś ludzi nie straszę. Przynajmniej nikt jeszcze nie uciekał z wrzaskiem na mój widok.
- Pani za to, jak zwykle pięknie – odpowiedziałam uprzejmie.
Gdyż uprzejmość mam we krwi. O!
Po południu robiłam zakupy na pobliskim bazarku. Stałam właśnie w kolejce w warzywniaku, kiedy poczułam łaskotanie w nosie. Potarłam kulfona wolną ręką ( w drugiej trzymałam siatki i torebkę) i zapomniałam o sprawie.
- Poproszę pół kilo pieczarek… A…A…Apsik! O matko, przepraszam! Nie chciałam nasmarkać pani na owoce…
Taa. Nie wiem co zrobię z jedenastoma bananami, ale musiałam kupić, skoro je sobie zaznaczyłam, tak? Może bym wymyśliła im jakieś przeznaczenie, ale poczułam, że zaraz kichnę jeszcze raz. Żeby nie wykupić całego straganu, szybko ewakuowałam się do domu.
- Kochanie, jestem! – wydarłam się z przedpokoju, zdejmując buty.
Wtedy poczułam zawroty głowy. Przysiadłam na stołeczku. Zrobiło mi się gorąco, potem zimno. W panice pomyślałam, że to menopauza, czytałam o tym. Matko święta, właśnie takie są objawy! Ale, kurna, już?!
- A co ty taka czerwona na twarzy jesteś? – zaniepokoił się Obecny, kiedy wszedł do przedpokoju.
- To ze starości… - jęknęłam.
- Zwariowałaś?
- Też możliwe. Nie dość, że stara, to jeszcze wariatka! – zawyłam.
- Ej, ty naprawdę masz gorączkę! – stwierdził Obecny, całując mnie w czoło.
Tak, doktorze House! Jest pan jak zwykle genialny!
 Westchnęłam cicho, po czym elegancko i stylowo uwiesiłam się Obecnemu na ramieniu. Wybrał mnie sobie, mówi, że kocha, to niech się teraz opiekuje, tak?
Obecny stanął na wysokości zadania i przeniósł mnie do prawie-małżeńskiego łoża. Zaległam niczym syrenka nad brzegiem oceanu i cierpliwie znosiłam niezbędne zabiegi. Nie będę opisywać co robił, bo wiem, ze się starał. Zaprotestowałam jedynie przy mierzeniu temperatury. Uważam, że pacha to doskonałe miejsce na termometr… a inne miejsca mają inne przeznaczenie.

Jest niedziela i jeszcze nie umarłam. Leżę sobie wygodnie, na stoliczku stoi batalion leków, herbatkę mi donosi osobisty kelner. Kiedy chcę to czytam, kiedy chcę to piszę. Albo nic nie robię. Dziecko u babci, żeby zarazy nie rozprzestrzeniać, więc w domu cisza, aż dzwoni w uszach. Włączę sobie ulubioną muzyczkę, a co! Dziś nikt mi nie powie, że to smuty. Jutro już muszę wracać do pracy, ale póki co, jeszcze mam urlop.
I to wszystko dzięki pewnemu wredziuchowi.
Gryposławo, nie wiem jak ci dziękować!

Całuję ciepło;*
Stara Wariatka

10 komentarzy:

  1. hahahahhahaah przepraszam ale komentowac nie ma co :) :) :)hahahaha

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowita jesteś :)))
    Mnie też coś bierze, ale mam nadzieję, że nie rozwinie się. Chociaż kto to wie. Jakby co lecę się leczyć do ciepłych krajów!

    OdpowiedzUsuń
  3. blogu niedzielny :)

    Iw, jak już się obie wychorujemy, to musimy w końcu tę realną kawę wypić :)

    Aga, lepiej na szczęście :) I przyznam, że takie kilka dni "nicnierobienia" dobrze mi zrobiły ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeniosłaś się na blogera i nie raczyłaś mnie poinformować!? No wiesz....
    A ja się zastanawiałam co się dzieje z tamtym blogiem;)
    PeeS. Świetnie to napisałaś:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nivejko :)) Toż nie robiłam z przeprowadzki sekretu :) Zresztą to nieważne, zapraszam częściej :)
    PeeS. Dziękuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. To teraz wiem, gdzie ode mnie polazła;-)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Akularku, to teraz wiem, skąd wzięła się u mnie ;))

    OdpowiedzUsuń
  8. To mam nadzieję, że już nie zarażasz drogą kropelkową, ani żadna inną ;) I tak zdrówka życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Betweenko, już o wiele lepiej, dziękuję ;))

    OdpowiedzUsuń