- Rozstajemy się? – zapytałam patrząc na męża uważnie.
- No, raczej tak – odpowiedział.
- Pomożesz mi przy przeprowadzce?
- Jasne. Możesz na mnie liczyć – odetchnął z wyraźną ulgą.
Gładko poszło. Nawet się uśmiechnął.
- Chciałabym jutro rano, jeśli nie masz nic przeciwko –
dodałam.
- Rano…- zamyślił się
- No rano, rano – powtórzyłam.
- Ale to ja nie mogę.
- Aha…
- Chciałbym bardzo. Wierzysz mi, prawda? Po prostu nie mogę.
- Jasna sprawa.
Miałam trzydzieści lat, dwuletniego syna i rozstałam się z
mężem. Sprawnie i atłasowo. Można powiedzieć – bezboleśnie. Jak cywilizowani
ludzie. Jak zalecają poradniki psychologii. Nie walnęłam talerzem, nie darłam
się jak stare prześcieradło, nikt nie trzaskał drzwiami. Mówiliśmy niewiele,
ale też i nie było w sumie o czym rozmawiać. Sami, bez ciągania po sądach ustaliliśmy
wysokość alimentów i mogłam się spokojnie wyprowadzić.
***
- Mamo! Mamo!
Siedziałam właśnie w wannie. Na twarzy miałam ziołową
maseczkę a we włosy wtartą odżywkę. Pachnąca, kolorowa piana, skutecznie
zakrywała me wątpliwe wdzięki. Słyszałam nawoływania Mateusza, ale postanowiłam
je ignorować. Chyba mam prawo do piętnastu minut tylko dla siebie?!
- Mamo!
- Czego? – warknęłam.
- Pomożesz mi zbudować garaż? – zapytał mój pięcioletni
potomek, przykładając usta do dziurki w drzwiach łazienki.
- Poproś Tomka! Ja goła jestem, synu!
- Już prosiłem…
No tak. Mogłam się domyślić. Tomek pewnie tkwi przed
laptopem i świata, ani tym bardziej małego chłopca, nie widzi. Co to jest, że
dorosły, rozsądny mężczyzna, głupieje z powodu jakiejś strzelanki komputerowej?
- A miało być tak pięknie – powiedziałam do siebie.
- Co mówisz, mamo? – zawołał Mati.
- Mówię, że już wychodzę!
Szybko spłukałam z siebie pianę i aromatyczną maseczkę,
umyłam włosy i wyszłam z wanny owijając się różowym ręcznikiem. Spojrzałam w
lustro zawieszone nad umywalką. Popatrzyła na mnie dziwna, wykrzywiona złością
twarz. Zupełnie jak nie moja. A gdzie mój, sławny na całe osiedle, uśmiech?
Gdzie iskierki w oczach? Gdzie radość i chęć do życia? Z lustra patrzyła na
mnie jakaś ponura, stara baba!
- Aga! – zapukał Tomek.
- Mówiłam, że już wychodzę! Mogę się chociaż ubrać?!
- Telefon do ciebie!
- Kto?
- Wyświetla się Monika.
- O! – ucieszyłam się i otworzyłam. – Dawaj!
- Halo? Moniś? – wrzasnęłam do słuchawki.
Zamknęłam ponownie drzwi, usiadłam sobie wygodnie na kibelku
i owinęłam się szczelniej ręcznikiem. Jeszcze chwilę musi sobie świat poradzić
beze mnie.
- Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam! – zaśpiewała moja
przyjaciółka.
- Głupia babo, nie mam urodzin – roześmiałam się. – Może
zaczniesz w końcu korzystać z kalendarza, jak normalni ludzie?
Monika była znana z
tego, że szczerze nienawidziła wszelkich organizerów, kalendarzy, notatek i tym
podobnych. Szczyciła się doskonałą pamięcią i na każdym kroku podkreślała, że
nie jest niewolnikiem dat i terminów.
- Ja nie z powodu urodzin śpiewam – udawała obrażoną.-
Oczywiście zapomniałaś. Ale od czego masz mnie? No, od czego?
- Od bólu głowy mam tabletki – zastanowiłam się. – Czyli
ciebie mam od picia!
- To też – zgodziła się szybko. – W sumie to się nawet
dobrze składa, że proponujesz, bo musimy się spotkać i oblać…
- Ale co oblać? Oświecisz mnie w końcu?
- Rozwód, małpo!
- Rozwodzisz się? – gdyby nie to, że już siedziałam, to
chyba bym usiadła z wrażenia.
- Nie ja tylko ty!
- Ale ja się już rozwiodłam. Jeszcze nie zdążyłam ponownie
popełnić tego szaleństwa, potocznie
zwanego małżeństwem. Pijana już jesteś?
I wtedy do mnie dotarło. Postanowiłyśmy przecież, w każdą
rocznicę mojego rozstania z mężem, upijać się do nieprzytomności. Wiem, że to
głupie, ale niech nas tłumaczy… ta no… fantazja. Ułańska. Babska. Jak zwał tak
zwał.
- A! Już wiem!– zakrzyknęłam gromko. – Rany, to już trzeci
raz?
- No. To w sobotę?
- Może być – zaczęłam z ociąganiem. – Pogadam z Tomkiem. Nie
wiem czy zgodzi się zostać z małym.
- A dlaczego ma się nie zgodzić?
- Ostatnio…- ściszyłam głos na wszelki wypadek. - Trochę nam się nie układa.
- To znaczy?
- No wiesz, mijamy się właściwie. Ja cały dzień w pracy,
wracam padnięta jak koń po westernie.
- A on już znalazł pracę? – zapytała wprost.
- Szuka.
- Dupa tam – powiedziała.
- No szuka, mówię ci! Wiesz jak teraz jest ciężko o dobrą
pracę?
- A o niedobrą łatwiej? – zapytała trzeźwo. – Jakąkolwiek?!
Ile to już? Rok?
- Półtora – powiedziałam niechętnie.
- Idiotka – skwitowała krótko.
- On się stara, naprawdę – znów ściszyłam głos. – Pomaga mi,
odkurza, z psem wychodzi. To duże ułatwienie dla mnie…
- Gosposia masz? Może ci jeszcze śniadanka do pracy robi? –
roześmiała się. - Oczywiście, o ile wypłatę weźmiesz i kupisz coś do żarcia.
- Monika…
- Aga, kogo ty oszukujesz? – zapytała poważnie. - Siebie czy
mnie? Bo ja się nie dam nabrać na te gadki.
- Moniś, nikogo nie oszukuję. Po prostu, dla mnie ważne
jest, że go mam. Nie szlaja się nigdzie, nie zdradza, kocha nas, mnie i Mata… i
w ogóle.
- Bredzisz. Nie szlaja się, bo nie ma za co. Nie zdradza z
tych samych powodów.
- Ale kocha – powtórzyłam twardo.
- Tak, kocha. I z tej wielkiej miłości, pozwala ci za
wszystko płacić.
- Jesteś okropna, wiesz?
- Nie. Jestem jedyną osobą, która ci prawdę prosto w oczy
powie.
Milczałyśmy przez chwilę.
- Nie chcę być sama… - zaczęłam cicho.
- I dlatego godzisz się na wszystko? Ja rozumiem, że można
obniżyć poprzeczkę… ale nie stawiać jej wcale? Sama pomyśl. Nie tak dawno
uwolniłaś się od jednego pacana. Po co ci to? Czemu pchasz się w związek w
którym nie jesteś szczęśliwa?
- Jestem szczęśliwa.
- Gówno prawda. Znam cię przecież. Zbudowałaś sobie skorupkę
i siedzisz zamknięta w tym związku bez przyszłości. Dusisz się, ale nie
wyleziesz. Ze strachu. Boisz się samotności, więc przymykasz oczy na wszystko.
- Skończyłaś?
- Nie. Ale resztę powiem ci jak się zobaczymy. Nie chcę
słuchać żadnych wymówek, jasne?
- Jasne.
- To pa! Zadzwonię w piątek i się dogadamy, co i jak.
- Dobra. Pa.
Przez chwilę siedziałam nieruchomo ze słuchawką w ręku. No,
ale wiadomo, że od siedzenia to tylko tyłek rośnie. Postanowiłam kuć żelazo.
Psiknęłam się za uchem ulubionymi perfumami i w samym ręczniczku, jak ta nimfa
łazienkowa, wyszłam do pokoju. Mati leżał na dywanie, wszędzie walały się
klocki. Biedaczek, zasnął z tego czekania na wredną matkę. No dobra,
młodzieniec chwilowo z głowy. Tomek jak zwykle tkwił przed komputerem.
Podeszłam bliżej, co by zapach kuszący rozproszyć, tudzież pożądanie w
mężczyźnie obudzić.
- Kochanie – zaświergotałam słodko.
- No?- burknął, nie podnosząc nawet głowy.
- Jak ci się podobam w nowym stroju domowym? – okręciłam się
wokół własnej osi i wygięłam stare gnaty w uwodzicielskiej, jak mi się
wydawało, pozie.
Spojrzał łaskawie.
- Zapomniałaś się ubrać – powiedział i wrócił do gry.
Nie tylko ręce mi opadły. Oraz szczęka. Opadło mi wszystko.
Tak, to też.
- Wiesz co? – powiedziałam. – Umówiłam się z Moniką, w
sobotę. Zostaniesz z Mateuszem?
- Mogę zostać.
- Kolację przygotuję, tylko mu dasz, dobrze?
- Dobrze, dobrze.
Przysiadłam na fotelu i popatrzyłam na człowieka, który mnie
kocha. Monika się myli. Nie kasa jest najważniejsza, tylko miłość. Zaufanie. Szczerość.
Przyjaźń. Myli się. Nie jestem w żadnej skorupce. Co to w ogóle znaczy? Też
wymyśliła…
- Aguś? – Tomek podniósł głowę i popatrzył na mnie uważnie.
- Tak kochanie?
- Potrzebuję czystych płyt…
- Oczywiście. Jutro kupię.
Moje zdanie niestety pokrywa się na 200% ze zdaniem Moniki.
OdpowiedzUsuńUważam, że Aga żyje nie żyjąc tak naprawdę, w dodatku czuje się obciążona odpowiedzialnością za dwoje dzieci, w tym jedno dorosłe.
I sama brnie w to dalej, oszukując się, że tak właśnie wygląda miłość...
A może inaczej iw...
OdpowiedzUsuńA może w takim facecie tkwi gdzieś głęboko żal i frustracja, bo nie może znaleźć faktycznie takiego zajęcia, jakie by go satysfakcjonowało? Mam nadzieję, że nie masz pojęcia jak to jest, gdy bardzo chcesz, starasz się, a bez przerwy podcinają ci skrzydła...?
I szlag cię trafia jak widzisz, że w tym szaleńczym wyścigu, szansę mają tylko cwaniacy, cynicy i "dobrze ustawieni"...
Coś o tym wiem...
hm...do zastanowienia....anka
OdpowiedzUsuńCzargor - Słyszałam o takich przypadkach, że ktoś długo nie mógł znaleźć pracy odpowiedniej do jego kwalifikacji. I zdaję sobie sprawę, jakie to frustrujące. Kiedy ja przez jakiś czas nie mam zleceń, mało nie zwariuję.
OdpowiedzUsuńAle gdyby trzeba było, poszłabym nawet z moimi kwalifikacjami do prostej pracy, byle tylko odciążyć partnerkę od utrzymywania mnie.
Dla mnie to niewyobrażalne, żeby pasożytować na kobiecie, mając dwie zdrowe ręce i głowę do pracy.
A w życiu czasem trzeba trochę pokory.
Ja nie miałam takiego wyboru, bo nikt jakoś mnie w życiu nie utrzymywał, więc po prostu jak nie było kiedyś zleceń w zawodzie tłumacza, poszłam pracować do urzędu jako sekretarka i wytrzymałam w tej pracy przez półtora roku.
Nie było mi łatwo, bo parzenie i podawanie kawy bardzo odbiega od moich kwalifikacji.
Ale potem odbiłam się jakoś, bo tamta praca pomogła mi podjąć ważne decyzje zawodowe, m.in. o ponownym usamodzielnieniu się w zawodzie.
Ale wtedy po prostu musiałam zarobić na siebie i dziecko. I tyle.
Nie ma tu żadnych ONYCH, dobrze ustawionych. Jest dzielna kobieta i facet pasożyt.
Czasem trzeba swoje oczekiwania przykroić do rzeczywistości, zamiast żyć w nierzeczywistym świecie, jak ten opisany facet. Nie wierzę, że zmieni się w tym układzie cokolwiek, zanim on nie zachowa się jak facet i nie pójdzie zarabiać zamiast grać w gierki jak dziesięcioletni smarkacz. Przykro mi!
Wiem, wiem... Masz rację.
OdpowiedzUsuńJa też wariuję jak nie mam zleceń - również jestem tłumaczem (bardzo egzotycznego języka), a czasem zajmuję się czymś zgoła odmiennym. Nie chcesz wiedzieć czym...
Pozdrawiam.
Jak się nie ma zleceń w swoim zawodzie, to trzeba zakasać rękawy i pracować w innym zawodzie. To proste. Jak to mówił pewien aktor w reklamie : Z mężczyzną jest jak z bankiem - musi zarabiać!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Klara.
Czargor - nie mam pojęcia, jaki to język, ale już brzmi ciekawie. Wzbudziłeś moją ciekawość, czym się zajmujesz. Ale mam za mało danych, żeby zgadnąć, więc poczekam, może sam zdradzisz tajemnicę (seks-telefon?) :))))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Ja to się aż boję odezwać ;) tyle emocji ;)
OdpowiedzUsuńPowiem tak: nikt za nikogo życia nie przeżyje.
Jeśli Aga się godzi na takie a nie inne życie, to choćbyśmy jej słali dziesięć maili dziennie z dobrymi radami - nic do niej nie dotrze.
Nie dotrze do niej również Monika w sobotę. Upiją się, ponarzekają na facetów, może poflirtują z przystojnym barmanem... po czym Aga wróci do Tomka.
Do skorupki.
Kwestia Tomka - okey, nie wszyscy mężczyźni muszą być ambitni. Nie wszystkich kręci wypasiona fura, skóra i komóra. Ale nie można siedzieć, za przeproszeniem, babie na garbie. To się nie uda na dłuższą metę. Miłość się wypali, Aga nie będzie go szanować a on będzie sfrustrowany i zgorzkniały.
Zeżre ich wzajemna irytacja, agresja i stres.
Takie jest moje zdanie ;)
Całuję Was mocno! ;) ;*****
seks telefon ;)))) iw ;))))
OdpowiedzUsuńSeks telefon...??? Iw... :D
OdpowiedzUsuńIw - tłumaczę z języka grodańskiego. Ot cała tajemnica...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
A dlaczego teraz wyświetla się moje imię, a przedtem nick z Google?
OdpowiedzUsuńCzarna magia..?
kasa jest wazna i to bardzo,bez pieniedzy klopoty urastaja do rangi niemozliwosci, dziecko kocha ale nie taka miloscia za ktora teskni kobieta,dziecko jest nasza czescia i zawsze bedzie dla nas najwazniejsze na swiecie ( no nie dla wszystkich kobiet)oczywiscie kazdy musi decydowac sam jak ulozyc sobie zycie,a milosc szalona i glupia jest tylko raz w zyciu,potem przybiera juz inne barwy,dla kazdego jest wazne co innego,ale nie nalezy sobie wmawiac ze jest dobrze kiedy czujemy ze nie jest,zycie samotnej matki jest ciezkie,gdybym miala pieniadze nie wyszlabym po raz drugi za maz,ale drugie malzenstwo nie bylo z milosc o ktorej tak wciaz sie mowi,ale z rozsadku (chwala bogi i parti ;))
OdpowiedzUsuńale wcale nie uwazam ze kobieta bez meza nie moze byc szczesliwa, MOZE wiec korzystaj jak mozesz z zycia byle z glowa,bo masz dziecko ktore cie obserwuje bardziej niz Ci sie wydaje :) :)
"miłość szalona i głupia jest tylko raz w życiu, potem przybiera inne barwy"
OdpowiedzUsuńZgadzam się Blogu Niedzielny. Następne miłości są bardziej wyważone. Aż mi się ciśnie "wyrachowane" ale nie, to nie to. Po prostu na inne rzeczy zaczyna się zwracać uwagę.
Szczególnie gdy ma się dziecko.
Stefan- skoro jesteś u Wiedźmy, to czarna magia jak najbardziej miała prawo zaistnieć ;)))
Dobranoc!
Witaj Stefan vel Czargor - tajemnica została wyjaśniona przez Pozytywkę :)) U Wiedźmy to się dzieją tajemne rzeczy nawet w internecie!
OdpowiedzUsuńA z tym seks-telefonem - sam mnie podkusiłeś.
A język grodański brzmi dla mnie jak klingoński (statek Entreprise itd.) :))) Szukałam w googlach, ale mi wyskoczyła tylko jedna strona i to chyba od razu w tym języku.
A gdzie tym językiem mówią?
I co to za tajemnicze zajęcie, jeśli nie gra na fortepianie...?
Pozytywka - wracając do tematu, życie tej pary niestety moim zdaniem również jest skazane na szybsze lub powolniejsze wypalenie.
OdpowiedzUsuńChyba, że jedno z nich walnie pięścią w stół i powie: DOŚĆ TEGO!
Iwuś - oczywiście masz rację. Ja się tylko boję jednego, a mianowicie, że żadne z nich NIE widzi problemu. Nie wiem, może nie chcą widzieć. Przynajmniej na dzień dzisiejszy. A może udają. Zobacz, Aga miała wszystko wyłożone przez Monikę, kawę na ławę, padło wiele mocnych słów itd. ale moim zdaniem, niczego nie zrozumiała, co pokazuje końcówka wpisu.
OdpowiedzUsuńJa widzę to tak: to jest jakiś chory układ.
Ona nie chce być sama- dlatego jest z Tomkiem. Na zasadzie "lepszy taki niż żaden".
Tomek jest szczęśliwy bo ma ciepłą zupę i opłacone rachunki.
Nie sądzę żeby padło "dość tego" z którejkolwiek strony. Nie wiem, co musiałoby się stać.
Obawiam się, że dopiero jak pojawi się ktoś trzeci, Aga otworzy oczy i zobaczy, że NIE MUSI tak być jak jest.
Tomek, jeśli nie zrozumiał przez rok czy półtora, nie zrozumie pewnie nigdy. Rozstanie będzie bolesne, bo on będzie się czuł pokrzywdzony, zdradzony i skwituje wszystko jakimś zdaniem w stylu: " zależy jej tylko na kasie, sprzedała się za garść moniaków itd."
Przypomina mi się zdanie, które gdzieś, kiedyś wyczytałam. Nie wiem czy dokładnie pamiętam ale bardzo pasuje do tej scenki:
"Trwanie przy egoiście, to samobójstwo z miłości."
Buziaki!
p.s. dobrze, że jestem u siebie, bo rozpisałam się jak nigdy ;)))) miłego wieczoru!
Iw czyli jedynie jeśli to kobieta siedzi w domu a mężczyzna zarabia to wszystko w porządku ?
OdpowiedzUsuńDlaczego jeśli jest odwrotnie wywołuje to takie oburzenie ? Powiem ci coś moja żona zarabia o wiele więcej niż ja mógłbym w swoim zawodzie wiec zajmuję się domem.
(też) Tomek
co prawda to nie do mnie, ale...
OdpowiedzUsuńTomku - to chyba jednak nie to samo. Tutaj mamy sytuację jasną, mężczyzna SZUKA pracy i nie może (nie chce?) znaleźć. U Ciebie, prawdopodobnie, była to Wasza wspólna decyzja. Moim zdaniem to spora różnica.
A tak w ogóle to bardzo dziękuję wszystkim za e'maile pełne ciepłych słów i wsparcia ;) ale przypominam, że ja tylko piszę w pierwszej osobie ;)
Nie każda Zmyślanka JEST o mnie ;))
Oraz przysięgam sobie i Wam, że następny tekst będzie lżejszy ;)))
Spokojnej nocki! ;)
Nie możesz nic na Googlach znaleźć Iw, bo ten język ludzie poznają dopiero w XXII wieku. I to w bardzo niemiłych okolicznościach, niestety...
OdpowiedzUsuńW wolnych chwilach gram sobie na syntezatorach biomagnetycznych... Ale ten sex-telefon spokoju mi nie daje... Hmmm... A może by...?
Pozytywka, Ty masz talent, choc nie wiem, czy to prawda czy zmyślanka, ale sie domyślam. Ty się nie marnuj, dziewczyno, ja Ci to powiadam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
ED - czy talent to nie wiem, lubię pisać po prostu. Ty też lubisz przecież, więc wiesz o czym mówię. Nie zmarnuję się :) Obiecuję! ;)
OdpowiedzUsuńDobranoc!
Przeciwnie - ja nie lubię!
OdpowiedzUsuńDobranoc, pozytywko :)
ED - a to przepraszam ;) Czytałam po prostu imieniny dyrektora Pojękiewicza i stąd ten wniosek wysnułam ;)
OdpowiedzUsuńEj, za co to przepraszam? Och, z Pojękiewiczem, widzi mi się, to juz zamierzchła sprawa ;)
OdpowiedzUsuń